Gainery (czyli pisząc fachowo odżywki węglowodanowo-białkowe) to dla
wielu czarna magia. Jedni traktują je jak panaceum na osiągnięcie super
masy w krótkim czasie, zapominając o zwykłym jedzeniu, inni idąc w
drugą skrajność, uważają je za niepotrzebny produkt, który niczym się od
jedzenia nie różni. Po co więc wydawać na niego pieniądze, skoro z
powodzeniem mogę zastąpić gainera workiem ryżu i piersią z kurczaka?
Trochę tak jest, ale nie do końca.
Prawda jak zwykle leży po środku.
Podstawa to się dobrze odżywiać.
Jeść odpowiednie ilości białek i węglowodanów. Sprawa jest prosta - chcesz być duży, musisz dostarczać organizmowi mnóstwo kalorii.Czy da się to uzyskać z samego jedzenia? Szczęśliwy ten kto może sobie na to pozwolić! Mało kto ma czas, żeby sobie zrobić sześć posiłków dziennie. Praca,
szkoła – nieregularny tryb życia – to powoduje , że nasza dieta odbiega
od ideału. A gainer to super zbilansowane, łatwo przyswajalne i proste
do przyrządzenia w każdych warunkach jedzenie w proszku.
Z drugiej strony gainer to nie jakieś cudo, po którym momentalnie
przybędzie ci 15 centymetrów w bicepsie. Często słyszę pytanie: co
będzie jak odstawię gainera? Dokładnie to samo, co jak rezygnujesz z
drugich śniadań. Robienie cykli gainerowych, i mierzenie ile mi
przybyło, to nieporozumienie. Gainer to po prostu niezbędne uzupełnienie
codziennej diety. Im bliższa ona ideału tym mniej on jest potrzebny. Im
słabiej się odżywiasz i choćbyś chciał to nie możesz tego zmienić – tym
bardziej musisz nim wzbogacać diete !
Pozdrawiam S.
Gainery moim zdaniem można sobie w tyłek wsadzić :P Jesli już coś ma się brać to białko bo w gainerach najczęściej dowalą cukru itp a białko to jednak białko :)
OdpowiedzUsuń